piątek, 24 maja 2013

OPOWIADANIE- 24.05.2013 r.


Nadzieja umiera ostatnia
Maciek spojrzał na ławkę. Była cała pomazana długopisami, markerami i korektorem. Postanowił zajrzeć do środka. Gdy otworzył ławkę oczom jego ukazała się spora kolekcja zużytych gum balonowych. Chłopak zastanawiał się kto tutaj mógł wcześniej siedzieć, ale pani Borowicz szybko przerwała mu jego rozmyślania. Poprosiła go do odpowiedzi. Maciek wyszedł na środek sali i czekał. Nauczycielka przekartkowała jego zeszyt, spojrzała na Maćka posępnym wzrokiem i zapytała:
- Co nam dzisiaj powiesz na temat twórczości pana Szermentowskiego?
Maciek spoważniał. Rozejrzał się po klasie. W końcu spojrzał na Annę i zaczął:
- Szermentowski... Pan Szermentowski jest za pewne malarzem! – zawołał.
Pani Borowicz skarcił go wzrokiem.
- Oczywiście. Maćku, jesteś na lekcji historii sztuki, więc opowiedz nam więcej o nim.
Chłopiec zaczerwienił się. Nie przestał jednak spoglądać na dziewczynę. Była piękna.  Już od dawna mu się podobała. Jednak był zbyt nieśmiały, by porozmawiać z nią sam na sam.
- Przepraszam. – szepnął Maciek. Pobladł i upadł na ziemię. Wyglądało na to, że stracił przytomność. Od rana nie czuł się najlepiej. Stres pogłębił jego złe samopoczucie. Anna szybko do niego podbiegła. Sprawdziła tętno. Chłopak żył, jednak jego stan nie był dobry. Pani Borowicz zadzwoniła po pomoc. Anna trzymała go za rękę, gdy wynosili go z sali. Pojechała do szpital i cały czas przy nim była.
Maciek obudził się następnego dnia. Jego stan polepszył się, jednak nadal musiał przebywać w łóżku pod obserwacją lekarzy.
- Cześć! – przywitała się Anna wchodząc do pokoju Maćka. – Wyspałeś się? – Jej uśmiech był dla niego ogromną ulgą. Chłopak poczuł wtedy, że chce aby ona była przy nim zawsze, wspierała go, pocieszała, śmiała się z nim. Po prostu ją kochał.
- Witaj! Tak, ale gdzie ja jestem?
- W szpitalu. Zemdlałeś przy odpowiedzi gapiąc się na mnie. – wyjaśniła Anna.
Maciek zaczerwienił się. Rozejrzał się po pokoju. Wpadało słońce przez duże okna, były kwiaty, białe meble, łóżko i kroplówka, która dochodziła do jego nadgarstka. Nie wiedział co się z nim stało. Pamiętał tylko zbliżającą się smutną twarz Anny i mocny ból w okolicy serca.
- Przepraszam. Ja… - zaczął chłopak Anna szybko mu przerwała.
- Już przepraszałeś. Zresztą nie ma za co przepraszać. Teraz musisz odpoczywać. Twoje zdrowie jest najważniejsze w tej chwili. – podeszła do łóżka Maćka i usiadła obok niego. Pogłaskała go po twarzy. – Spokojnie, ja nie gryzę. – powiedziała widząc wyraz twarzy chłopaka.
- Nie.. Ja.. wiem… - tłumaczył się Maciek. – Przepraszam. Nie wiem jak to powiedzieć. Sama wiesz, że jestem bardzo nieśmiały. Ty… - zaczął. Anna jednak przerwała mu znowu, tym razem delikatnie całując go. Chłopak był szczęśliwy jak nigdy dotąd.
- Wiem głuptasie. – szepnęła Anna i czule pogłaskała go po głowie. Maciek uśmiechnął się i wziął ja w ramiona. Dziewczyna wtuliła się w niego. Spędzili tak kilka godzin rozmawiając i śmiejąc się.
Następnego dnia Maciek wrócił do domu. Razem z Anną spędzili wiele szczęśliwych miesięcy. Spacerowali, wygłupiali się, chodzili do teatru i kina. Wydawało się, że choroba serca chłopaka minęła. Jednak, gdy nadchodziły ferie zimowe Maciek znowu wylądował w szpitalu. Anna była przy nim. Pocieszała go i starała się odciągać chłopaka od myśli na temat swojej choroby. Niestety dla Maćka jedynym ratunkiem  był przeszczep serca. Zaczęły się poszukiwania dawcy dla chłopaka. Anna robiła wszystko by uratować ukochanego.
- Proszę pana on tak łatwo się nie podda – mówiła do lekarzy – poczeka. Byle tylko żyć. Znam go. Nie podda się. – powtarzała wciąż.
Gdy nie dawno mu już szans na ratunek. Anna poszła do kościoła. Zaczęła się gorliwie modlić o ratunek.
- Panie Boże on jest jeszcze młody. Tyle życia przed nim. Weź mnie zamiast jego. Błagam cię. Nie dam sobie rady bez niego. Pokochałam go na dobre. Nie zabieraj mi go…
Gdy tak się modliła podszedł do niej ksiądz. Usiadł obok niej. Złapał ją za rękę.
- Ile on ma lat? Czy to coś poważnego? – zapytał patrząc jej w oczy. Był poruszony usłyszaną modlitwą Anny.
- Maciek ma 20. Kończy szkołę plastyczną. Jednak jego serce nie wytrzyma już. Jest chore. Potrzebuje przeszczepu a właściwie cudu na przeżycie. Kocham go tak mocno. Nie chcę aby odszedł. To dobry chłopak. – płakała Anna ściskając rękę księdza.
- Drogie dziecko, będę prosić również Pana, aby go uzdrowił. Gdy to nie poskutkuje, to najwidoczniej sam Bóg chce go już do siebie. – Anna zaczęła jeszcze bardziej płakać. – Pamiętaj, że nawet jeśli odejdzie, nie będzie daleko. Zmarli są przy nas, strzegą nas o każdej godzinie. Ale… nadzieja umiera ostatnia, moje dziecko. Idź i bądź przy nim. Nie wiadomo kiedy Bóg wezwie go do siebie.
Po tych słowach Anna skończyła się modlić, otarła łzy i podziękowała księdzu. Wróciła do szpitala, gdzie czekał na nią Maciek. Ucieszył się na jej widok.
- Witaj kochany. – powiedziała dziewczyna i ucałowała go w czoło. Był ciepły. Gorączka spadła. Czuł się lepiej.
- Cześć. Długo cię nie było. Gdzie byłaś? – dopytywał się chłopak. Śmiał się do niej. Ona uśmiechała się do niego promiennie. Opowiedziała mu krótko o rozmowie z księdzem. Gdy skończyła Maciek zasmucił się. Nie dał po sobie tego za bardzo poznać, ale Anna po kilku minutach zauważyła zmianę w jego nastoju.
- Będzie dobrze. Musi tak być. Nie oddam cię nikomu. – powiedziała Anna i poszła zjeść obiad do szpitalnej kafejki.
Następnego dnia Maciek poczuł się lepiej. Była nadzieja, że chłopak wyzdrowieje. Anna nie przestała modlić się w miejscowym kościele. Wspierała go, pocieszała i podnosiła na duchu. Robiła co mogła. Tak mijały miesiące. Stan chłopaka poprawiał się.
Pewnego kwietniowego dnia przyszedł lekarz z wynikami ostatnich badań. Jak się okazało choroba zanikała. Były ogromne poprawy. Miesiąc później Maciek wyszedł o własnych siłach ze szpitala. Po drodze wstąpili do kościoła. Anna oznajmiła księdzu, że chłopak wyzdrowiał. Ustalili razem datę ślubu.
- To cud! To cud! – wołała Anna. Maciek wziął ją na ręce i oboje kręcili się przed kościołem w blasku majowego słońca. Ptaki śpiewały, kasztanowce kwitły, ludzie spacerowali. Anna i Maciek byli szczęśliwi. Ich życie zaczęło się od nowa.

Rozprzestrzenianie i kopiowanie w celach zarobkowych zabronione. 

 I JAK? 
~by Amaya

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Masz ciekawą uwagę? Skomentuj. Nie hejtuj, nie po to jest ta opcja...